Nieudane loty
W ostatnim tygodniu września codziennie jeździłam do lecznicy weterynaryjnej z chorym kotem. Pozytywny efekt tych wizyt to wyleczenie kota, a negatywny - kolejna trauma na skutek słuchania o wypadkach zwierząt spowodowanych bezmyślnością ich opiekunów i oglądanie ofiar tej bezmyślności.
Pośredni sprawca nieszczęść to niezabezpieczone okna i balkony, ale głównym i bezpośrednim jest człowiek pełen wiary w kocią mądrość i zwinność lub osobnik całkowicie pozbawiony wyobraźni. "Koty zawsze spadają na cztery łapy". Jasne! Tylko że jak spadają na beton, to te łapy im się łamią.
Oto przypadki zasłyszane i obejrzane w czasie wizyt w lecznicy:
- Trzymiesięczny kot wypadł z balkonu na trzecim piętrze. "W domu zawsze były koty i nigdy nie wypadały". A ten gamoń nie dość, że zleciał, to złamał tylną nogę, palce u przedniej, pękła mu szczęka i odbił sobie płuca. Szczęśliwie opiekunów stać było na operację nogi i leczeni
e. Bardzo się przejęli i będą teraz uważać.
- Półroczna trikolorka spadła z trzeciego piętra, wychodząc przez okno na gzyms ciągnący się wzdłuż fasady budynku. Tylna łapa pogruchotana. Koszt operacji - 1000 złotych. Dziewczyna płakała ze szczęścia, że lekarz zgodził się rozłożyć tę kwotę na raty. Okna już osiatkowane.
- Dwuletnia kotka rasowa złamała przednią łapę spadając - co za fatum! - też z trzeciego piętra. Opiekunka bez żenady opowiadała, że ależ pech, bo przecież ta kotka od dawna świetnie sobie radziła, zeskakując po balkonach na podwórko! Bez komentarza.
- Podaję tylko przykłady "z ostatniej chwili", lecz mogłabym przytoczyć ich dziesiątki (spytajcie Waszych weterynarzy, ilu przyjmują w miesiącu takich pacjentów po nieudanym locie). Te koty akurat miały szczęście w nieszczęściu - przeżyły. Ale jaki stres i ból był ich udziałem? Na jakie cierpienia zostały narażone?
Jeśli kot wypadnie przez okno w obecności opiekuna, istnieje możliwość natychmiastowego ratowania. Gdy spadnie niezauważony lub pod nieobecność właścicieli, może leżeć pod oknem godzinami, a gdy w końcu się go znajdzie, na ratunek często jest już za późno. Zdarza się też, że po upadku, nawet jeśli zwierzę jest ranne, szok i stres powodują, że wykrzesze dość sił, aby uciec i zaszyć się jakimś zacisznym miejscu. Znalezienie go może się okazać niewykonalne.
Nie piszę tego, by straszyć i panikować, choć jeśli miałoby to służyć dobru kotów, to czemu nie. Żyjemy w czasach przyjaznych przynajmniej pod jednym względem: za naprawdę nieduże pieniądze można kupić wszelkiego rodzaju siatki - druciane, sznurkowe, plastikowe. Na dodatek w różnych kolorach. Znam osoby niezamożne, które bezboleśnie uporały się z problemem osiatkowania okien.
Jeżeli kochacie Wasze koty, zadajcie sobie trochę trudu i zadbajcie o ich bezpieczeństwo, zamiast po fakcie płakać, patrząc na cierpienie, lub rozpaczać po stracie. Bo nawet nie śmiałabym pomyśleć, że wśród miłośników kotów są i tacy, którym los ich zwierzaka jest obojętny.
Dopóki istnieją ptaki i muchy, plastikowe i blaszane parapety oraz wysokie piętra żaden kot przy otwartym oknie nie jest bezpieczny.
Tekst i foto: Maryla Weiss
KOT 11 - listopad 2006
magazyn dla miłośników kotów.