Mój Kotku
Od koleżanki, artystki i kociolubki, dostałam na urodziny, ilustrujący ten tekst, zabawny obrazek- wyliczankę. Można na nim obejrzeć i przeczytać wszelkie odmiany i możliwości zdrobnień słowa "kot". Właśnie ten rysunek uświadomił mi pewną sprzeczność. Jak to się dzieje, że w naszym kraju, gdzie koty nie należą do ulubieńców mas, gdzie raczej psy uznawane są za przyjaciół człowieka, występuje podobna nieprawidłowość?
Otóż dotarło do mnie, że nawet zdeklarowany koci nieprzyjaciel powie do swojej ukochanej kobiety "mój Kotku", uznając to za czuły komplement i absolutnie nie pojmując, że zachowuje się absurdalnie i niezgodnie ze swymi fobiami.
Kotusiu, Kiziu, Kiciusiu - ileż tu serdeczności, ciepłych uczuć, troskliwości. Kocica to wamp (któraż kobieta nie chciałaby być wampem?), a kocur - macho (jaki mężczyzna nie chciałby nim być!). - Koteczku, zrobić ci herbatę? - spyta męża jego połowica, która przed chwilą, wracając z zakupów, na widok czarnego kota przeszła na drugą stronę ulicy.
A psy, te nieszczęsne przyjazne dusze, całkowicie niezasłużenie robią za czarne charaktery. Nikt się nie ucieszy, gdy zostanie obdarzony epitetem "ty psie", nie mówiąc już o "ty suko". Szczeniak czy psubrat - też nie brzmi pochlebnie. Bogu ducha winne psy są nagminnie wykorzystywane do akcentowania negatywnych emocji, a słowo "pies" (właściwie "psia") występuje jako składnik wielu przekleństw.
I gdzie tu logika, że o sprawiedliwości nie wspomnę? Czemu te niby paskudne, fałszywe, przynoszące pecha stwory firmują uczucia i porywy serca, a dobre, poczciwe i opiekuńcze psiska służą do szykanowania i obrażania?
Chętnie spytałabym kiedyś użytkownika kociopochodnych komplementów, uznającego jednocześnie, że koty to szkodniki i dranie, czy ma świadomość swojej niekonsekwencji. Tylko czy zrozumiałby, psiakość, o co pytam?!
Maryla Weiss
KOT 10 - pazdziernik 2008
magazyn dla miłośników kotów.