Sklep Fundacji Canis

 sklep3

Sklep Fundacji Canis, gdzie kupisz upominki, ozdoby, antyki, przedmioty artystyczne, malarstwo, linoryt - cały dochód przeznaczony jest na pomoc dla zwierząt. Kup sobie prezent i wspomóż zwierzaki.

 

 

Fundacja Canis na Allegro

nasze aukcje allegro1

Zapraszamy na nasze aukcje:   Allegro

1% podatku dla zwierząt numer KRS: 0000128172

Upitax new uruchom2

Księżniczka Sissi  Stefanie Zweig 

Fragment książki 2

Miałam szczęście - los i okoliczności okazały się łaskawe. Miękko wylądowałam w miniaturowym ogrodzie Grubasa od strony ulicy na czymś, co udawało trawnik. Sprawdziłam, czy mogę bez wysiłku poruszać łapami, potrząsnęłam łbem, żeby odzyskać poczucie równowagi i rozluźniłam mięśnie. Udało się. Wszystko było w porządku.
Z werwą ruszyłam w kierunku najbliższej dziury w płocie, przez którą przecisnęłam się z niemałym trudem. Aby wywołać na otoczeniu wrażenie siły, a także by dodać sobie odwagi, zjeżyłam całe futerko i napuszyłam ogon. Byłam pewna, że wyglądam groźnie, dostojnie i imponująco. Zachłysnęłam się swobodą, za którą tęskniłam od dawna. Byłam wolna. Mogłam pójść, dokąd tylko chciałam. Mogłam poszukać sobie, albo i nie, nowego opiekuna. Mogłam znaleźć sobie nowy dom. Poczułam, iż jedyne w swoim rodzaju kocie szczęście stało się moim udziałem. Postanowiłam, że obdaruję uczuciem tylko tego, kto okaże się godny mojej miłości.

Zadowolona, nasłuchując nawoływania kosów zakłóconego wściekłym ujadaniem psa, przemierzałam w ten niedzielny poranek ciche ulice. Łagodne, jesienne słońce przyjemnie ogrzewało mój grzbiet. Od czasu do czasu natykałam się na ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi, z czego byłam bardzo zadowolona. Wkrótce dotarłam do szerokiej, ocienionej drzewami alei, po której w obu kierunkach pędziły samochody śmierdzące jak baranina w galarecie i hałasujące jak elektryczny otwieracz do konserw Grubasa. To nie było odpowiednie dla mnie miejsce. Postanowiłam szybko je opuścić.

Posuwałam się wzdłuż ulicy, to biegnąc, to się skradając. Od czasu do czasu przystawałam, żeby się trochę rozejrzeć. Obserwowałam przerażająco wysokie domy o grubych, szarych murach i dużych oknach. Czułam, że muszę iść dalej przed siebie, nie bardzo wiedząc dokąd. Cel był mi wprawdzie nieznany, jednak instynkt podpowiadał, w którym kierunku powinnam się poruszać. Nie odczuwałam strachu, ale powoli zaczęły dawać mi się we znaki głód i pragnienie.
- Nie zatrzymuj się! Idź naprzód! - rozkazywał łapom pusty żołądek.
Mój cień bardzo już się wydłużył, gdy wreszcie dotarłam do ładnego, niskiego domku. Sprawiał zupełnie inne wrażenie niż napotkane wcześniej ludzkie kurniki. Jego białe ściany i czerwony dach zdawały się promieniować ciepłem, wygodą i spokojem. Wyobraziłam sobie, że ludzie mieszkający w takim domu są z pewnością bardzo mili, a ponadto obdarzeni poczuciem piękna i harmonii. Niewątpliwie mają też wygodne fotele, miękkie dywany i wyrafinowane receptury na sosy.
Wydawało mi się nawet, że czuję zapach sosu hollandaise. A może był to pstrąg na maśle? Czy się do tego przyznajemy, czy nie, koty są niewolnikami swoich zmysłów i przyzwyczajeń, tęskniącymi za bezpieczeństwem, spokojem i uznaniem. Z drugiej zaś strony przez tysiąclecia zrobiłyśmy dużo dla zachowania naszej wolności i niezależności, których do dziś bronimy aż do utraty ostatniego pazura. Szczególnie wysoko cenimy sobie wolność pachnącą szynką i śmietanką. I to jak! Nigdy nie przypuszczałam, że tak szybko pojmę tę starą prawdę. Tylko co uciekłam od ludzi, a już marzyła mi się przyjazna dłoń delikatnie głaszcząca moje futerko i dobry posiłek serwowany w atmosferze czułych słów. Krótko mówiąc, brakowało mi domu i bardzo tęskniłam za pełną miską. Czy była to oznaka słabości charakteru?
Gwałtowność moich pragnień i tęsknot zdecydowanie mnie zawstydziła. Sprawiła też, że poczułam zmęczenie w całym ciele i uświadomiłam sobie kruchość postanowień pozostania istotą wolną. Wczorajsze poczucie krzywdy powróciło ze zdwojoną siłą. W końcu nie byłam jakimś tam wyemancypowanym drapiącym ulicznikiem, ale delikatną, bezbronną, wymagającą opieki, pozbawioną nadziei rasową kotką.
Ostrożnie prześliznęłam się przez gęsty żywopłot okalający duży ogród, w którym nagrzana słońcem ziemia słodko pachniała. Słyszałam ptaki śpiewające w krzakach. A może nie był to śpiew ptaków, lecz nawoływania wysokiej sosny, której druga od dołu gałąź kołysała się zachęcająco na wietrze? Napinając wszystkie mięśnie, szybko wdrapałam się na zapraszające drzewo, zwinęłam w kłębek i wyczerpana przeżyciami dnia natychmiast usnęłam. Obudziłam się dopiero następnego ranka. Spojrzałam w okna domu.
Pierwsza rzuciła mi się w oczy przestronna, jasna kuchnia ze śnieżnobiałymi firankami i wypucowanym do połysku piecem, na którym stały dwa lśniące garnki. Właścicielka takiej kuchni w żadnym razie nie mogła być amatorem ketchupu, czy też konserwowej baraniny w galarecie z puszki. Rzecz jasna powiedziałam sobie, że niezależność jest w życiu kota dużo ważniejsza od miski dobrej zupy, i że nie dam się oczarować nawet najbardziej kuszącym zapachem pieczeni. Nie mogłam jednak oderwać wzroku od rozciągającego się przede mną raju kuchennego, wręcz stworzonego dla kota takiego jak ja.
Stół z masywnego drewna był na tyle niski, że mogłabym się obsłużyć, wcale nie potrzebując na niego wskakiwać. Lekko uchylony pojemnik na śmieci wydawał się łatwy do przewrócenia. Uchwyt lodówki pozwalał na jej otworzenie jednym ruchem łapy. Drzwi do staromodnej spiżarni stały otworem. Co prawda nie mogłam zobaczyć, jakie skarby kryła w swym wnętrzu, ale już samo wyobrażenie świeżutkiego masła i pachnącego salami wywołało rozkoszny skurcz w moim pustym brzuchu.
Pierwszym obowiązkiem kota jest poczekać i pomyśleć - upomniałam samą siebie. Zaraz jednak postawiłam sobie zasadnicze pytanie, jak długo można czekać i jak zwrócić się o azyl, żeby nie wyglądało to na prośbę, albo jeszcze gorzej - na żebraninę, a raczej na spontaniczną ofertę nie do odrzucenia, powstałą w mojej głowie ot tak sobie, pod wpływem impulsu podczas przypadkowej sąsiedzkiej wizyty. Jest rzeczą samą przez się zrozumiałą, pomyślałam, iż rozwiążę ten problem we właściwym czasie w sposób szybki i zgodny z moim sumieniem. Z drugiej strony, czy właściwym było pozostawienie tak ważnej, mającej zasadniczy wpływ na mój dalszy los, decyzji, gdzie zamieszkam, głosowi pustego żołądka? Postanowiłam rozważyć sprawę bez pośpiechu, do zachodu słońca.
Snując te rozmyślania, nie spuszczałam z oczu kuchni. Nie doczekałam zachodu, bowiem już wczesnym popołudniem zwyciężyły głód i ciekawość. Zeskoczyłam na najniższą gałąź, skąd miałam doskonały widok na ogromny pokój. Stojące tam głębokie, pluszowe fotele i najcudowniejsza, jaką dane mi było kiedykolwiek widzieć, dwuosobowa sofa zapraszały do poostrzenia sobie pazurów. Wszędzie pełno było małych poduszek z kolorowego jedwabiu. Chociaż w całym swoim życiu nie zetknęłam się jeszcze z jedwabiem, wiedziałam, że nie będę w stanie oprzeć się takiej niebiańskiej wspaniałości. Moje pazury aż drżały z zachwytu.
Okrągły stolik z nogami stworzonymi do ocierania o nie grzbietu, stał na grubym beżowym dywanie. Z zachwytem stwierdziłam, że jego kolor został idealnie dobrany do mojego kremowego futerka. Koty z klasą, jak ja, potrafią bardzo sobie cenić urządzenie mieszkania harmonizujące z ich wyglądem.
Na stole leżał gruby bieżnik w kolorze czerwonego wina, z czarnymi paskami w kształcie węży na brzegach i jasnym, owalnym wzorem na środku. Co za rozkosz dla zmysłów. Jedynie ludzie o wyrafinowanym guście kładą na stoły bieżniki. Prostaczkowie zadowalają się śliskimi, satynowymi obrusami, z których nie możemy wyplątać pazurów, gdy już je ściągniemy ze stołu. Zaś uwięzienie pazurów jest wyjątkowo stresujące. Bieżnik w zasadzie przesądził sprawę. Uznałam, że pani tych wspaniałości (tylko kobieta mogła mieć takie cudowne dywany, zachęcające, by się na nich wylegiwać) zasłużyła sobie na przywilej zawarcia ze mną znajomości.
Po krótkiej chwili do pokoju weszła kobieta z konewką w ręku i skierowała się ku roślinom stojącym w rogu. A zatem instynkt mnie nie zawiódł. Miałam rację. Ten fantastyczny dom miał panią. I to jaką! Cóż za rozkosz dla kocich oczu! Jej uroda dorównywała cudowności foteli i wspaniałości dywanu. Zjawisko ubrane było w długą, szeroką spódnicę z lekkiego aksamitu. Spódnica z głębokimi fałdami to ideał dla delikatnego, wrażliwego na piękno kota. Jak miło będzie na niej leżeć. Serce podpowiadało mi, że muszę natychmiast zaadoptować tę niewiarygodną istotę chodzącą po domu w miękkich, układanych spódnicach tak różnych od niechlujnych, deskowatych dżinsów Myszki.
Powszechnie wiadomo, iż kobiety noszące spódnice są uczuciowe i łatwe do tresury. Mój egzemplarz był co prawda trochę za bardzo wyrośnięty, ale tę wadę równoważyły odpowiednie zaokrąglenia w stosownych miejscach. Jej emanujące spokojem ciało wyglądało całkiem apetycznie. Gęste, długie włosy sięgały szerokich ramion. Oczami duszy widziałam siebie leżącą na jej kolanach i mruczącą z zadowolenia. Zastanawiałam się, jak mogła pachnieć skóra tej wypielęgnowanej czarodziejki? A dłonie? Z pewnością były ciepłe i delikatne. I do tego jeszcze miała spiżarnię. Bez wątpienia dobrze zaopatrzoną. Nic zatem nie przemawiało przeciwko adopcji. Ta urocza sybilla z powodzeniem mogła zostać moją córką. Postanowiłam, że będę się o nią troszczyć. Poza tym taka spiżarnia i takie dywany zasługiwały na moją opiekę.
CDN.

Tłumaczenie: Urszula Pawlik


Serwis Koci Dom powstał z myślą o kotach i zawiera zdjęcia kotów, porady jak opiekować się kotem, różności o kotach. 

Koci Dom - Ważne! Serwis Internetowy Koci Dom nie jest organizacją opieki nad zwierzętami i nie reprezentuje żadnje organizacji!

Koci Dom jest zaprzyjaźniony z Fundacją Canis. Zajrzyj do kącika adopcyjnego Fundacji Canis - może znajdziesz przyjaciela na całe życie.

Jako że Koci Dom nie jest schroniskiem ani organizacją nie ma żadnej możliwości pomocy finansowej, rzeczowej ani przyjmowania zwierząt.

Serwis Koci Dom  prowadzę sama, dlatego też nie mam możliwości zamieszczania ogłoszen o zwierzętach do adopcji.